Dojechałam.
Moim oczom ukazała się przepiękna posiadłość, z mojej perspektywy
przypominająca drapacz chmur. Wytrzeszczyłam oczy ze zdziwienia, jak i z
podziwu. Wzięłam moją małą, szarą walizkę i skierowałam się w stronę
rezydencji, bezustannie się w nią wpatrując. Widok, który miałam przed oczyma,
przechodził moje wszelkie wyobrażenia o nowym domu. Zapukałam do drzwi.
Właściwie,
liczyłam na to, że ktoś będzie na mnie czekał i powita mnie zaraz po przybyciu,
jednak nie stało się to. Mało tego – nikt nie raczył otworzyć drzwi. Nacisnęłam
niepewnie na klamkę i zdziwiona, że drzwi są otwarte, weszłam do środka.
Spokojnie rozejrzałam się po holu. Nagle zauważyłam, że wpatruje się we mnie
nieznajoma kobieta około trzydziestki z bujnymi, czarnymi lokami i brązowymi,
serdecznymi oczami. Na jej pogodnej twarzy można dało się dostrzec kilka
piegów, a jej długa suknia sprawiała, że wyglądała niczym dama dworu.
– Już jesteś?
Miałaś być po szóstej! – Jej wyraz twarzy wyraźnie wskazywał na zaskoczenie moją
obecnością. – Jak ty wyglądasz? Chodź tu, doprowadzimy cię do porządku. –
Zaprowadziła mnie do łazienki, wykąpała i dała nowe ubrania.
Poczułam
dziwne ciepło w sercu. Byłam szczęśliwa, że ktoś się mną interesuje, chce się
mną zaopiekować, chce zadbać o mnie. Chce mnie pokochać…
Chwilę później
stałam już ubrana w śliczną, niebieską sukienkę z falbankami, a pani, którą
przed chwilą poznałam, czesała mi włosy.
– Więc jesteś
Oriana? Och, ależ przedziwne imię! – zaśmiała się kobieta.
– Wyjątkowe –
powiedziałam – bo pochodzi od oro, czyli złoto, a złoto, jak wszyscy wiemy,
jest bardzo cenne!
– Cóż,
przyznam, że mi bardziej skojarzyło się z orfano*.
Właściwie nie
wiedziałam, co miała na myśli, ale pokiwałam głową i udałam, że rozumiem.
– A pani jak
ma na imię? – zapytałam po chwili.
– Ja? Jestem
Anna.
– Ale nudne
imię! – odparłam z uśmiechem, ale pani Ania zrobiła niezadowoloną minę i
pomyślałam, że czasem mogłabym ugryźć się w język. Chciałam zadać jeszcze jedno
pytanie, ale chwilę się zastanowiłam, zanim się na to odważyłam. – Będzie pani
moją mamą?
W odpowiedzi
uśmiechnęła się tylko.
Później
oprowadziła mnie po całym domu i pokazała mi mój pokój. Dostałam kilka nowych
zabawek i książki. W końcu niedługo miałam iść do szkoły.
Tej nocy długo
nie potrafiłam zasnąć. Nadal pozostawałam podniecona po tym całym dniu pełnym
wrażeń. Najbardziej jednak rozpraszały mnie myśli związane ze szkołą. Jak tam
jest? Inne dzieci też są takie jak w domu dziecka? A może to właśnie miejsce,
gdzie odnajduje się prawdziwych przyjaciół?
Zmęczona tego
typu myślami, zaprzątającymi moją głowę, wstałam z łóżka i zaczęłam bez celu
spacerować po domu, nie wiedząc co ze sobą zrobić. Nagle usłyszałam trzask
drzwi. Obróciłam się, aby sprawdzić, co się dzieje. Naprzeciw mnie stał wysoki
mężczyzna o tak samo kruczoczarnych włosach jak pani Ania i ciemnych
tęczówkach. Wyglądał na nieco spiętego.
– A ty czemu
jeszcze nie śpisz? – mruknął, przykucając przy mnie.
– Pan jest
moim nowym tatą? – zapytałam bez zastanowienia.
Mężczyzna
nieco zmieszany wykrzywił twarz w grymasie, który miał chyba być uśmiechem.
– Tak. Jestem
Mateusz. – Podał mi rękę na przywitanie.
Odwzajemniłam
ten gest.
– Oriana. Jak
złoto.
Później
zaprowadził mnie z powrotem do łóżka i od razu zasnęłam.
***
Gdy rano
wstałam, pani Ania już krzątała się w kuchni.
– Dzień dobry
– powiedziała. – Jak się wyspałaś?
– Dobrze –
odparłam tylko, siadając do stołu.
– Co byś
chciała na śniadanie? – zapytała po chwili.
– Mogę wybrać?
Kobieta
zaśmiała się.
– To takie
dziwne?
– W domu
dziecka nikt nas nie pytał, co chcemy na śniadanie.
– Zapomnij o
tamtym miejscu. Tutaj panują całkowicie inne zasady. Więc? Co sobie życzysz?
– Hmm…
Niespodziankę! Zaskocz mnie!
Pani Ania
znowu tylko się uśmiechnęła. Lubiłam, gdy to robiła.
Po śniadaniu
pojechałyśmy do miasta, aby kupić kilka rzeczy i przy okazji pokazać mi
okolicę. Byłam zafascynowana kolorowymi budynkami widocznymi na każdej z
możliwych uliczek. Zadziwił mnie brak szarych, ponurych kamienic, które byłam
przyzwyczajona widywać na co dzień, mieszkając w domu dziecka. Miałam uczucie,
że trafiłam do całkiem innego, lepszego świata.
– Doszły mnie
słuchy, że miałaś już okazję poznać Mateusza. – Pani Ania wyrwała mnie z
zamyślenia.
– Tak.
Spotkałam się z nim wczoraj, gdy nie potrafiłam zasnąć – powiedziałam. – To
pani mąż, prawda?
Pani Ania
przytaknęła.
– Co o nim
sądzisz? – spytała zaciekawiona.
– Cóż… Jest
trochę nerwowy… – Zobaczyłam powoli znikający uśmiech na ustach kobiety. – Ale
wygląda na bardzo dobrego człowieka! Jestem pewna, że będzie wspaniałym tatą! –
dodałam szybko, ale jej wyraz twarzy nadal pozostawał zmartwiony.
Nastała
niezręczna cisza, a atmosfera widocznie się pogorszyła.
– On ma dobre
serce… – Pani Ania przerwała ciszę. – Po prostu dużo pracuje i jest trochę
zestresowany. Ale…
– Pani Aniu…
– On chce
dobrze. Ja to wiem. I mam nadzieję, że ty też to zrozumiesz.
Nie odzywałam
się więcej. Zdawałam sobie sprawę, że mówienie o tym sprawia jej cierpienie.
Obiecałam
sobie, że postaram się zaakceptować Mateusza. Dla pani Ani.
Pomyśleć, że w
tak krótkim czasie można się tak bardzo do kogoś przywiązać.
– Pani An…
– Mów mi mamo
– przerwała mi – dobrze?
Wstrzymałam
oddech.
Czekałam na tę chwilę przez te wszystkie siedem lat mojego
życia. Mieć do kogo powiedzieć mamo. Poczułam, jakby spełniły się moje
najskrytsze marzenia, a serce otuliła fala spokoju oraz szczęścia. Moje
policzki zaczęły robić się mokre od łez.
– Kocham cię
mamo – powiedziałam, wtulając się w nią.